Najsłynniejsi polscy hazardziści
Horecki był narciarzem, specjalizował się w narciarstwie alpejskim, należał do kadry narodowej. Nabawił się jednak poważnej kontuzji i musiał zrezygnować z profesjonalnego uprawiania sportu.
Po zakończeniu kariery sportowej pracował w korporacji, a jednocześnie grał. Najpierw w grę karcianą „Magic: The Gathering”, a potem w pokera. Podchodził do tego poważnie: uczył się, trenował. W 2006 r. po raz pierwszy wziął udział w turnieju live. Potem w Barcelona Open – zajął 11. pozycję i zarobił 4 tys. dolarów. W 2007 r w Kopenhadze wygrał prawie 10 tys. dolarów. A podczas Asian Poker Classic – 29 tys. dolarów. Podczas Austrian Masters zdobył 1 miejsce, a w 2008 r. na EPT London – 3. miejsce i wygrał 500 tys. dolarów. Dziś nie ma wątpliwości – Horecki to czołówka światowego pokera, a według rankingów do tej pory na grze zarobił prawie 1,5 mln dolarów.
Hazard – polscy celebryci to lubią!
Takie kariery nie zdarzają się jednak często. Polacy znacznie częściej grają towarzysko, a nie zawodowo. Hazard lubiło i lubi wielu celebrytów, aktorów, pisarzy i sportowców. Michał Wiśniewski, lider zespołu „Ich Troje”, gra w pokera. Joanna Chmielewska, pisarka, kochała wyścigi konne oraz gry na automatach. Rozgrywki uczyniła nawet tłem kilku swoich powieści – choć prywatnie zawsze ostrzegała przed nadmiernym hazardem.
Jan Ciszewski, komentator sportowy, także obstawiał zakłady w wyścigach konnych na Służewcu, podobnie jak pisarz Tadeusz Konwicki. Jak pisze Aleksandra Szarłat w książce „Celebryci z tamtych lat. Prywatne życie wielkich gwiazd PRL-u”, grywali także pisarze Marek Hłasko i Edward Stachura, aktorzy Jan Nowicki i Jerzy Bińczycki, Aleksander Bardini czy Marian Kociniak.
W PRL-u hazard był nielegalny, ale mimo to w Warszawie istniały przynajmniej dwa znane (nielegalne oczywiście) salony, w których celebryci spotykali się, by grać. Dom gry prowadziła hrabina Przybylska, tam przychodziła elita. Drugi działał na ulicy Nowowiejskiej, jak mówiono – u Bezuchowa. Wśród graczy swoistym celebryckim hazardzistą był wówczas Andrzej Bohdanowicz. Jego wspomnienia cytuje we wspomnianej publikacji Aleksandra Szarłat: „Całe życie grałem. Uczciwie, co podkreślam, żeby nie było nieporozumień. Grałem, bo kocham karty: pokera, bakarata i ruletkę. Bakarat jest najbardziej hazardową grą, u nas najmniej znaną. Oficjalnie nie było kasyn, natomiast działały tajne kasyna pokerowe, jak się popularnie mówiło, meliny karciane oraz bakaratowe i ruletkowe. Kasyna były tajne, tylko dla wtajemniczonych, aczkolwiek gra w socjalizmie nie była zabroniona. Karalne było czerpanie zysków z urządzania gier hazardowych, więc ryzykował ten, co je urządzał”.
Hazardowe słabości wielkich Polaków
Chyba najbarwniejszym wówczas polskim hazardzistą był popularny muzyk Wacław Kisielewski, należący do fortepianowego duetu „Marek i Wacek”. Obaj młodzi pianiści, bardzo w tych czasach lubiani, często jeździli na tournée zagraniczne. Tam Kisielewski poznał hazard – i wpadł po uszy! Grał zazwyczaj w ruletkę, miał własny system obstawiania – zawsze wybierał 26, czarne, parzyste. O jego namiętności do gry niech świadczy fakt, że był posiadaczem złotego żetonu z kasyna w Baden-Baden.
Dziś w Polsce jedna z najgłośniejszych hazardowych historii wiąże się z Kamilem Grosickim, doskonałym piłkarzem, który jako bardzo młody chłopak uzależnił się od gier losowych i przegrywał duże pieniądze w kasynach. Gdy Grosicki był młodym piłkarzem Pogoni, raz poszedł ze starszymi kolegami do kasyna – i w ciągu 20 minut wygrał tyle, ile w klubie zarabiał w ciągu miesiąca. Wciągnęło go. Jak jednak opowiadał w wielu wywiadach, w którymś momencie zdał sobie sprawę ze swojej choroby, skorzystał z pomocy psychologa, przeszedł terapię i dziś jest zdrowy, choć – jak sam mówi – musi się stale pilnować. Nałogowcem jest się – jak wiadomo – do końca życia.
Grosicki otwarcie i publicznie przyznał się do swojej słabości, opowiedział też o terapii, którą przeszedł, o wsparciu, jakie otrzymał od swoich bliskich. Dał radę. Dziś to już przeszłość, choć piłkarz ma świadomość, że do końca życia będzie musiał wystrzegać się hazardu. Jest też wzorem dla innych młodych piłkarzy, którzy mają problem z nadmiernym zamiłowaniem do gier losowych – to właśnie Grosicki udowodnił, że można sobie z tym problemem poradzić.
Hazard to popularna rozrywka wśród bogatych. Jak pokazuje historia, to też rozrywka bardzo demokratyczna – w zakładach sportowych, ruletce czy pokerze grają razem zarówno wielcy tego świata, jak i zwyczajni ludzie. Każdy może wygrać – i przegrać. Najważniejsza i tak jest po prostu dobra zabawa.
A czy Wy znacie historie sławnych Polaków ze skłonnością do hazardu? Czy któryś polski celebryta lubi obstawiać zakłady sportowe, a może spędza długie godziny przy pokerowym stole? Piszcie, kolejnych znanych Polaków-hazardzistów chętnie opiszemy w kolejnej części naszego tekstu!
Celebryci stawiają zakłady na konie
Znakomity skrzypek i kompozytor Henryk Wieniawski najchętniej grywał w ruletkę. Regularnie przegrywał w nią swoje honoraria za koncerty i kompozycje. Znany pisarz Tadeusz Boy-Żeleński musiał przerwać studia medyczne i przyjąć stypendium wojskowe (a potem odsłużyć je w wojsku), by spłacić hazardowe długi.
W PRL-u jedyną legalną grą na pieniądze były zakłady na wyścigi konne. Grano na Służewcu w Warszawie oraz na torze w Sopocie. Można tam było spotkać wielu znanych wówczas Polaków.
Na wyścigi chodzili m.in. pisarz Tadeusz Konwicki czy aktorzy: Gustaw Holoubek i Daniel Olbrychski. Stałą bywalczynią Służewca była też pisarka Joanna Chmielewska, która napisała nawet kilka powieści o tematyce gonitw. Chmielewska, poza wyścigami, grała także na automatach, oczywiście do 1989 r. – za granicą. Często na torze bywał komentator sportowy Jan Ciszewski, dla którego hazard był wielką namiętnością – co skutkowało wielokrotnym zadłużaniem się, a nawet utratą pracy.
Polscy piłkarze i ich problemy z hazardem
Gry na pieniądze wciągnęły także Andrzeja Iwana, byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej, legendarnego zawodnika Wisły Kraków. W autobiograficznej książce „Spalony” napisał, że podczas swojej piłkarskiej kariery zarobił około miliona marek niemieckich – i 2/3 z tej kwoty stracił na grach hazardowych.
Ostatnio głośno jest o Łukaszu Burlidze, piłkarzu Jagiellonii Białystok. Jako młody chłopak i dobry piłkarz zaczął sporo zarabiać, spróbował więc gry w kasynie. I tak się zaczęło. Jak napisał dziennikarz „Dziennika Polskiego”: „Moment, kiedy przestał sobie radzić z nałogiem, w końcu go dopadł. Nie dał rady dłużej tego ukrywać. Przełamał wstyd i o swoim problemie powiedział rodzicom oraz kolegom z klubu. Pojechał na terapię dla uzależnionych od hazardu do Szklarskiej Poręby i podpisał notarialne zakazy wejść do wszystkich kasyn w Polsce. Uzależnienie było jednak na tyle mocne, że szybko znalazł inną, zastępczą formę. Zaczął obstawiać zakłady w punktach bukmacherskich. (…) – Wiedziałem, że nie mogę tego robić. Od czasu do czasu typowałem jednak wyniki tenisa czy hokeja. O wysłanie kuponu mogłem przecież poprosić kogoś, ale nie robiłem z tego żadnej tajemnicy. Teraz rozumiem, że medialnie to wyglądało fatalnie – przyznaje.” Burliga przechodzi terapię i walczy o to, by uzależnienie od hazardu nie zmarnowało mu życia.
Złote żetony w Baden-Baden
Jednak najsłynniejszym polskim hazardzistą w PRL-u był Wacław Kisielewski, muzyk, pianista, grający w bardzo popularnym wówczas duecie fortepianowym „Marek i Wacek”. Jeżdżąc w zagraniczne trasy koncertowe miał możliwość częstego korzystania z kasyn. On i jego muzyczny partner mieli złote żetony kasyna w Baden-Baden, uprawniające do dożywotniego wejścia. Kisielewski najczęściej grał w ruletkę i zawsze obstawiał tak samo: 26, czarne, parzyste.
Fanem pokera jest lider znanego zespołu „Ich Troje”, Michał Wiśniewski. Nie kryje się z tym wcale, często opowiada w mediach o pokerze, podkreśla jednak, że nie jest od gry uzależniony.