Jeremy Sochan wrócił do gry! Spurs przegrali z Suns
Przed rozpoczęciem spotkania sytuacja Ostróg w grupie B wciąż stała pod znakiem zapytania. Możliwych scenariuszy było kilka, ale dla podopiecznych Mitcha Johnsona najważniejsze było jedno. Jeżeli udałoby im się jednak pokonać Phoenix, to zajęliby 1. miejsce, które premiowane było grą w fazie ćwierćfinałowej. W przypadku porażki awans do kolejnego etapu wywalczyłyby Słońca lub Oklahoma City Thunder, jeżeli udałoby im się pokonać w swoim spotkaniu Utah Jazz. Wcześniej swoją przygodę z tegorocznym NBA Cup zakończyli w tej grupie już Los Angeles Lakers.
Phoenix Suns świetnie weszli w to spotkanie i po zaledwie kilku minutach gry prowadzili już 11:0. Niemoc strzelecką Spurs przełamał dopiero Stephon Castle, a dzięki trafieniom m.in. Devina Vassella z ławki rezerwowych przyjezdni zdołali zbliżyć się do rywala na dystans jednego posiadania.
Na niespełna cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty na parkiecie pojawił się Jeremy Sochan, który zastąpił Harrisona Barnesa. Reprezentant Polski od początku został rzucony na głęboką wodę, bo w defensywie odpowiadał za powstrzymywanie Devina Bookera. Zaczął jednak od ofensywy, gdzie już po chwili zaliczył dwie zbiórki, z czego jedną zamienił na punkty (21:19).
Reklama
Suns zamknęli pierwszą kwartę serią 8:0, która ponownie dała im dwucyfrowe prowadzenie. Problemy ze zdobywaniem punktów przez Spurs przerwał Sochan, który wykorzystał podanie Chrisa Paula i skutecznie wykończył kontratak Ostróg. Niespełna dwie minuty później 21-latek zaliczył również akcję 2+1, a sytuacja drużyny z San Antonio stopniowo się poprawiała (31:26).
Zawodnicy Phoenix szybko wybili jednak z rytmu swojego przeciwnika, a kiedy Sochan opuścił parkiet, przewaga Suns ponownie wzrosła (40:26). Po przerwie na żądanie Mitcha Johnsona Spurs rozpoczęli pogoń za wynikiem, która nie przynosiła jednak w pełni oczekiwanych efektów.
W międzyczasie na parkiecie ponownie zameldował się Jeremy, który momentalnie zaliczył asystę przy trafieniu Stephona Castle’a, a chwilę później wypracował egzekwowane jedną ręką rzuty wolne.
Świetnie dysponowani w tym spotkaniu byli Kevin Durant i Tyus Jones, przez co Słońca zdołały wypracować sobie największą tej nocy przewagę, z którą zeszli na przerwę (52:39).
Po zmianie stron odpowiedzialność za zespół wziął na swoje barki Victor Wembanyama, który odpowiadał za dziewięć pierwszych punktów Ostróg. A trafienie Castle’a pozwoliło San Antonio zmniejszyć stratę do zaledwie dwóch oczek (59:57).
Reklama
Phoenix, którzy w drugiej odsłonie musieli radzić sobie bez walczącego z urazem kostki Kevina Duranta, zdołali jednak odpowiedzieć, po czym przez dłuższy czas utrzymywali bezpieczną przewagę. Pod koniec trzeciej odsłony Sochan ponownie wyegzekwował akcję 2+1, a po chwili zablokował rzut Monte Morrisa, dzięki czemu Ostrogi znów traciły jedynie cztery punkty (71:75).
To, co Ostrogom udało się wypracować w trzeciej odsłonie, zostało jednak utracone w czwartej. Spurs mieli poważne problemy ze wykończeniem swoich ataków, dzięki czemu Suns zaliczyli serię punktową 15:2 i znów przejęli kontrolę nad spotkaniem. Devin Vassell próbował poprawić jeszcze sytuację San Antonio, ale goście nie byli ostatecznie w stanie zbliżyć się do rywala.
Mitch Johnson po meczu: Nasza postawa w defensywie była naprawdę dobra
- Nasza postawa w defensywie była naprawdę dobra. Traciliśmy jednak piłkę, spudłowaliśmy wiele rzutów, a te rzeczy nakładają presję na twoją obronę. Gdybyś powiedział mi, że zatrzymamy Phoenix Suns na 104 punktach, to czułbym się z tym bardzo dobrze - mówił po meczu trener Mitch Johnson.
Najlepiej punktującym zawodnikiem Spurs był tej nocy Devin Vassell, zdobywca 25 oczek. Po stronie Phoenix prym wiódł przede wszystkim Devin Booker, który odnotował 29 punktów, dziewięć zbiórek i pięć asyst. Spurs kończą więc swoją przygodę z NBA Cup na 3. miejscu w zachodniej grupie B. Ostrogi rozegrają teraz trzy kolejne spotkania we własnej hali.
Przed urazem Jeremy Sochan wystąpił w siedmiu spotkaniach, w których był jednym z najlepszych zawodników Spurs zarówno w ataku, jak i w obronie. Polak spędzał na parkiecie średnio niemal 30 minut i w tym czasie zdobywał 15,4 punktu, 7,7 zbiórki oraz trzy asysty na mecz przy imponującej skuteczności z gry (51,2%).