Wygrane w wyścigach konnych
Historia wyścigów konnych sięga czasów starożytnego Rzymu, ale pierwszy tor wyścigowy powstał dopiero w XVI w. w angielskim Chester.
Znane współcześnie gonitwy narodziły się natomiast w 1780 r. – wówczas to brytyjski lord Derby oraz sir Bunbury założyli się na pieniądze, czyj koń będzie szybszy na ustalonej trasie. I choć lord Derby przegrał, to najsłynniejsza na świecie gonitwa koni została nazwana właśnie jego imieniem. Z kolei pierwsze wzmianki o sportowych wyścigach konnych w naszym kraju pochodzą z XVIII w.
Najwyższa wygrana w wyścigach konnych w Polsce
Jeśli chodzi o najwyższe wygrane na wyścigach konnych w Polsce, to trudno o pewne, zweryfikowane informacje. Wielu zwycięzców chce po prostu zachować anonimowość. W listopadzie 2017 r. rozeszła się jednak wieść, że w zamykających sezon gonitwach rekord warszawskiego Służewca miał pobić były selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej Jerzy Engel.
Tzw. septyma, czyli zakład polegający na wytypowaniu koni, które zajmą pierwsze miejsca w siedmiu gonitwach stanowiących grupę rozrachunkową, miał przynieść Jerzemu Engelowi aż… 140 tys. zł. Co ciekawe, były selekcjoner kadry wraz z żoną Urszulą prowadzi hodowlę koni wyścigowych pełnej krwi angielskiej.
Obecnie w Polsce działają cztery profesjonalne tory wyścigowe, a najsłynniejszy jest oczywiście ten na warszawskim Służewcu, założony w 1939 r. Co roku odbywa się tam kilka gonitw, z których największy prestiż ma tzw. Wielka Warszawska. Przyciąga ona na trybuny nie tylko elity społeczne, kulturalne czy finansowe, ale również ludzi spragnionych elegancji i stylu rodem z przedwojennej stolicy.
– Jesteśmy jeszcze daleko za krajami zachodnimi, gdzie wyścigi są na bardzo wysokim poziomie. W Polsce to się powoli odradza i wraca do dawnej popularności. Ludzie chcą tutaj przychodzić i to naprawdę cieszy – powiedział portalowi natemat.pl Maciej Łuczyński, redaktor naczelny Galopuje.pl. Warto przy tym pamiętać, że wyścigi konne to nie tylko elitarna rozrywka, ale też szansa na wygranie naprawdę dużych pieniędzy.
Kilka razy więcej niż w Polsce na wyścigach wygrał Brytyjczyk
Najbardziej znanym na całym świecie przykładem osoby, która na wyścigach konnych dorobiła się fortuny, jest Brytyjczyk Patrick Veitch. Obstawiając wyniki gonitw u bukmacherów przez kilka lat wygrał bowiem… 10 mln funtów. Nie była to jednak kwestia przypadku. Veitch jest matematycznym geniuszem, który w wieku zaledwie 15 lat dostał się do Trinity College w Cambrige. Szybko doszedł do wniosku, że studia do niczego mu się nie przydadzą, a swój talent poświęcił na analizowanie wyników osiąganych podczas wyścigów przez poszczególne konie, następnie porównywał je z kursami u bukmacherów i obstawiał zakłady wedle swoich wyliczeń.
Dzięki temu Veitch zanotował trzy historyczne wygrane na wyścigach konnych. We wrześniu 2006 r. stwierdził, że klacz Silver Touch ma olbrzymie predyspozycje do tego, by startować w sprincie, a nie wyścigach długodystansowych. Namówił do tego jej trenera, stawiając 75 tys. na zwycięstwo klaczy i dodatkowo 10 tys. w zakładzie o inne miejsca. Wygrał ponad 272 tys. funtów. W lipcu 2003 r. wzbogacił się o 262 tys. funtów – wówczas ujrzał potencjał w niczym nie wyróżniającym się dotychczas koniu Cerulean Rose. Postawił na niego 45 tys. funtów przy kursach od 6:1 do 9:2. W sierpniu 2004 r. na wyścigu w Nottingham wygrał z kolei 235 tys. funtów. Bukmacherzy w Wielkiej Brytanii boją się Veitcha do tego stopnia, że ma… zakaz wstępu do punktów bukmacherskich na terenie całego kraju.